top of page

Chatki w górach

Zaktualizowano: 5 maj 2020

Wyprawa w góry jest dla mnie zawsze mistyczną podróżą do Świata Ducha. Kiedyś, w czasach studenckich i późniejszych, sporo włóczyłam się po chaszczach. Choć spałam najczęściej w lesie, to z tamtych czasów najbardziej wspominam dwie magiczne chatki.



Dydiówka





Jedna z nich to Dydiówka w "bieszczadzkim worku", czyli prawie na końcu świata. Miejsce znane tylko wtajemniczonym. Aby tam dojść, trzeba było wiedzieć jak. Trasa bez szlaku i łatwo było się zgubić w dzikiej głuszy. Chata stała otwarta i pusta, był piec i sporo miejsca do spania, drewno zostawione dla następnych. Miejsce dzikie, dość odludne, jednak niestety kontrolowane przez straż graniczną. Było to dość męczące, gdyż potrafili wpadać codziennie 5-6 rano żeby sprawdzić kto jest. Odludzie, jednak nierzadko odwiedzane i spotkania tam zawsze owiane niesamowitością. Chatka niestety spłonęła kilka lat temu, nad czym mocno ubolewam.


Druga chata.

Nieznajoma chatka znajduje się gdzieś w górach, w miejscu gdzie spotykają się i łączą dwa strumienie, jeden ciepły a drugi zimny, tworząc ogromny głęboki basen. Strumienie są rwące i mocno zmieniają rzeźbę terenu. Do chaty można dojść przekraczając strumień. Gdy popada, poziom wody szybko się podnosi i odcina chatkę od reszty świata. Droga ewakuacji przez góry i chaszcze. Można oczywiście też poczekać aż poziom wody opadnie :D. Ta chatka jako jedyna ostała się z wysiedlonej wioski. W chacie brak prądu (wieczory przy świecach), woda ze studni i wychodek na zewnątrz. Warunki surowe, choć jednak dach nad głową. Można tu spać bezpłatnie jedną noc w zamian za drobne prace na rzecz chatki (np. rąbanie drewna, sprzątanie). Lubiłam czasem odwiedzać to miejsce. Leży ono w jednym z najdzikszych miejsc w naszym kraju, co bardzo mi odpowiada. W zeszłym roku na głównej trasie dla turystów widziano niedźwiedzicę z małym. Do tego wataha wilków mieszkająca na sąsiednim wzgórzu (kiedyś tam spałam pod chmurką bez ognia i namiotu). Po sąsiedzku, za drewutnią, mieszka żmija gdy nikogo nie ma. Gdy są ludzie, nie ma jej. Niestety pojawiły się również kleszcze. Kiedyś wcale ich nie było. Dodam jeszcze, że dosłownie wszędzie rośnie najlepsza mięta na świecie. W sąsiedniej wiosce pieką przepyszny chleb. Nie ma tam zasięgu, albo raczej zasięg tylko w "hot spotach". Turystów mało. Szwendają się czasem jacyś włóczykije. Ostatnio długo mnie tam nie było (kilka lat) i w zeszłym roku miałam bardzo silne przeczucie, że muszę tam pojechać. Było to dość trudne do realizacji w tamtym czasie, ale jednak możliwe. Pojechałam. Przywitała mnie skóra węża na ganku. Ten znak powiedział mi, że miejsce przechodzi, lub przejdzie transformację. Miałam tam być dwa tygodnie ale zostałam trzy. W międzyczasie dowiedziałam się, że jest problem. Stara brygada wykrusza się i potrzebne są nowe osoby do "chatkowania". Tak więc idealnie wstrzeliłam się w czasoprzestrzeń. Szczerze mówiąc, nigdy nawet nie przypuszczałam, że czeka mnie takie wyzwanie. Chaty pilnują wolontariusze. Jest to dość odpowiedzialne zadanie i nie każdy się do tego nadaje. Aby dokonać formalności, musiałam przyjechać tam jeszcze raz w listopadzie. Kolejna rzecz, która początkowo wydawała się mało możliwa (dojazd tam po sezonie w weekend PKPem/PKSem = brak połączeń). Jednak jakimś cudem udało się znaleźć i zgrać połączenia. Moja osoba została zaakceptowana. Jednocześnie wykreowało się moje wypuszczone w kosmos zawołanie super miejsca na letnie urlopy. Do tej pory zadziwia mnie to, jak pięknie się dzieje :).


Duchy miejsca zawołały mnie i mam przeczucie, że chodzi nie tylko o "chatkowanie" ale też o oczyszczenie chatki i okolicy. Ma ono dość ciężką energię. A więc kolejne zlecenie... Podjęte. Jest to zadanie, które na pewno będzie miało przełożenie na wielu poziomach rzeczywistości. Poszukuję również pomocnika/pomocników na czas mojego chatkowania w przyszłych latach. W tym roku będę tam w ostatnim tygodniu lipca. I tydzień wcześniej lub później - to jeszcze nieustalone.


Gdy wszyscy poszli już spać... Pełnia :)



Jeśli chodzi o pomoc w chatkowaniu, zapraszam zwłaszcza osoby które chciałyby pomóc oczyścić energetycznie to miejsce. Część pracy będę robić na odległość, a część na miejscu. Przydadzą się osoby, które miały już doświadczenie z oczyszczaniem i potrafią to robić. Poziom zaawansowany. Miejsce bardzo lubi muzykę i śpiew. Przyjeżdża tam również grupa z pieśniami tradycyjnymi. Na miejscu są gitary, tamburyn i śpiewniki. Jeśli dam radę, to możliwe, że przywiozę jeszcze jakieś instrumenty. Mile widziana umiejętność obsługi siekiery, kosy i innych narzędzi czy rozpalania ognia w piecu. Co będziemy dokładnie robić, to się okaże. W takich zadaniach nie lubię mieć planu. Wolę podążać za tym, co samo się dzieje. Można by to nazwać "Niewarsztat". Ponieważ całe przedsięwzięcie odbędzie się bezpłatnie, zastrzegam sobie prawo wyboru, kogo tam zaproszę do pomocy w zadaniu. Zgłoszenia: shamania@vp.pl



 
 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comentarios


bottom of page